czwartek, 4 września 2014

Sprzęty związane z odciąganiem

Teoretycznie by odciągać mleko wystarczy cyc i ręka, a by podać dziecku mleko butelka ze smoczkiem. Jednak wiele spraw możemy sobie ułatwić i tak do odciągania służą laktatory, te moje wymieniłam w poprzednim poście. Samo odciąganie to jednak nie problem, dochodzi do tego wieczne mycie i sterylizowanie butelek, przechowywanie pokarmu i podgrzewanie go przed podaniem. Ten post poświęcę urządzeniom, które pomagają mi każdego dnia.


Jako pierwszy wymienię sterylizator. Sterylizatory są elektryczne i mikrofalowe, testowałam oba, ale wybrałam ten drugi, jest to szybsze i wygodniejsze. Mój sterylizator jest firmy Avent, mieści bardzo dużo butelek (co w moim wypadku jest potrzebne) i z czystym sercem poleciłabym go każdej mamie.
Kolejną ważną dla mnie rzeczą jest podgrzewacz. Mam go w pokoju, dzięki czemu nawet w nocy mogę szybko podgrzać małej mleko i nie muszę nigdzie iść. Jak w wielu kwestiach, tak i tutaj postawiłam na firmę Lovi, jednak gdybym miała drugi raz wybierać, kupiłabym Avent. Lovi działa dobrze, jednak zdarza mu się przegrzewać mleko.



Ja zaopatrzyłam się również w przenośny podgrzewacz żelowy firmy Lovi, mogę go włączyć kiedy chcę i gdzie chcę, a potem by ponownie go użyć wystarczy wygotować, trzyma ciepło około trzech godzin. Bardzo przydaje się na spacerach, wyjazdach i wyjściach do lekarza.


Do przechowywania pokarmu, może służyć lodówka (około tydzień) lub zamrażalka (w zależności od rodzaju nawet do roku), potrzebne jednak będą woreczki do mrożenia mleka, ja używałam takich z firmy BabyOno, są bardzo praktyczne, jednak jak dla mnie mieszczą za mało mleka i to dość duży wydatek, jeżeli codziennie się coś mrozi. W ramach oszczędności zakupiłam zwykłe woreczki do mrożenia jedzenia, zamykane na taki zatrzask, te najmniejsze dostępne i świetnie zdają egzamin. Można je kupić w prawie każdym markecie.



To zdjęcia moich zapasów z tego lata. Z chęcią oddałabym część jakiejś potrzebującej mamie, jednak nikogo takiego nie ma w mojej okolicy :( Jak widać na przechowywanie mleka trzeba poświęcić sporo miejsca, ja mam na to osobną zamrażarkę.
By ułatwić sobie mycie butelek polecam zakup specjalnie przeznaczonych do tego szczotek. Ja mam taki zapas butelek i taki "ruch w interesie", że składam je przez cały dzień, by potem wieczorem umyć i wysterylizować wszystkie na raz.


Warto zaopatrzyć się również w termoopakowania, które utrzymują ciepło pokarmu około godziny i izolują butelkę z mlekiem od temperatury otoczenia.


To tyle z mojej strony na teraz, łatwiej funkcjonować, gdy ułatwimy sobie choć niektóre czynności. 





środa, 3 września 2014

Maja "cwaniara"

Maja bierze ode mnie gryzak, chwilę udaje, że się nim bawi. A potem kiedy na chwilkę przestaje się na nią patrzeć HYC- rączki już w buzi, a gryzak to kamuflaż. I mimo że nieustannie staram się ją tego oduczyć, wciąż wpycha je tak, że prawie się dławi... Mam nadzieję, że minie jej to z wiekiem :) Pozdrawiamy z bujaczka:)

Akcja okołoporodowa. Ściąganie mleka - początki.

Do szpitala zostałam przyjęta 5 maja, ze skierowania. Przyjmowała mnie matka koleżanki z gimnazjalnej klasy, która uważała że sprowadzam jej córkę na złą drogę. Udawała, że mnie nie pamięta, ale patrzyła takim "pogardliwym" wzrokiem. co moje przyjęcie uczyniło jeszcze bardziej niemiłym. Lekarka mnie przebadała, stwierdzając że oznak porodu brak, rozwarcia brak, ale że na ten dzień miałam termin to zostawiła mnie już w szpitalu.
Słuchałam przez pięć dni dźwięków odbywających się porodów, po czym postanowiono podłączyć mi kroplówkę. Cała rodzina czekała w napięciu, jednak pojawiło się tylko kilka skurczów, po czym cała akcja zatrzymała się. W niedzielę ponownie podłączono mi kroplówkę, po około godzinie odeszły mi wody, a całą resztę bólu i innych dolegliwości oksytocyna wyparła już mojej pamięci. W każdym razie, po ciężkiej przeprawie, około godziny 18 na świecie pojawiła się Maja. Chwilkę poleżałyśmy razem,a potem zabrano ją na badania.



Prawidłowo, według zaleceń, miano mi ją odnieść do 2 h. Czas ten jednak się wydłużył. Tutaj zaczyna się początek naszych problemów z karmieniem piersią. Nikt nie pomógł mi jej przystawić w tym czasie, a obie byłyśmy tak wykończone, że szybko zasnęłyśmy, po krótkiej drzemce Maję zabrano do sali noworodków. Nie mogłam spać całą noc z nadmiaru wrażeń, drugiego dnia od rana rozpoczęły się próby przystawiania małej. Jednak znów schody, okazało się, że ja mam wklęsłe brodawki, a ona lekko cofniętą szczękę. Bardzo, ale to bardzo trudno było mi ją przystawić. Samodzielnie w ogóle nie mogłam  temu podołać, jedynie położna siłą, tak mnie naciągała by mała chwyciła, a ona i tak po kilku sekundach puszczała.
W nocy zaczęto podawać jej mm, butelką ze smoczkiem, co wpływa na to, że dziecko później z piersi, z której leci wolniej i trzeba się namęczyć nie chce ssać. To szpitala przyniesiono mi mój latator (silikonowy lovi, kupiony tak na zaś), nie mogłam jednak ściągnąć więcej niż kilka kropel, a mała wciąż płakała z głodu.
Zaczęła dręczyć mnie biegunka, w szpitalu całkowicie zignorowano tą dolegliwość i wypisano mnie do domu, z zaleceniem zakupu mm. Ja myślałam, że ta biegunka  w wyniku stresu, taka poporodowa sprawa. Jednak biegunka nie ustępowała. Nie miałam siły jeść, wszystko przeze mnie przelatywało, mój brzuch wydawał straszne dźwięki. Przypomniało mi się, że podczas mojego pobytu w szpitalu, jedna dziewczyna w ciąży miała podobnie (powiedziano jej że to dlatego że zaraz będzie rodzić), musiała mnie zarazić, była to grypa jelitowa. W ciągu tygodnia od mojego powrotu zaraziłam całą rodzinę, moja babcia oraz półtoraroczna córka kuzynki trafiły do szpitala. Ja to mleko które odciągałam musiałam wylewać, ponieważ brałam Stoperan i inne medykamenty.

Mój pierwszy latator- lovi silikonowy

Byłam strasznie przemęczona, zestresowana, przerażona, że zarażę Maję. Mój pokarm zanikł.
Na wizycie pojawiła się u mnie położna i poleciła femaltiker, kupiłam zaczęłam bardzo skrupulatnie ściągać mleko, co 1,5 h przez 30 minut ściągałam mleko, w dzień i w nocy. Zamówiłam laktator elektryczny lovi, ponieważ moim silikonowym nie dawałam rady. Po około dwóch tygodniach walki udało mi się całkowicie odłożyć mleko modyfikowane. Maja je tylko moje mleko, niestety z butelki.
Zaczynałam od metody 7-5-3, która polega na ściąganiu kolejno z każdej piersi po 7, 5 i 3 minuty, jest to metoda bardzo przydatna przy relaktacji.

Laktator dwufazowy lovi prolactis

Mam za złe, wszystkim tym lekarzom, ze zignorowali moje skargi, że wypuścili mnie do domu, moja babcia przez tą chorobę prawie umarła, córka mojej kuzynki musiała być kłuta i leżeć. Straciłam wiarę w polską służbę zdrowia.


A jakie wy miałyście problemy po wyjściu ze szpitala?

Dla mam ściągających mleko polecam grupę na facebook'u - Mamy ściągające mleko (karmienie piersią inaczej). Tutaj adres strony:
https://www.facebook.com/groups/1379396042318005/?fref=ts


Przestroga przed doktorami

O ciąży dowiedziałam się we wrześniu rok temu. Mimo, że wiedziałam, że jest to oczywista konsekwencja niezabezpieczania się byłam w ogromnym szoku, przez kilka godzin płakałam. Nie wiedziałam który dokładnie to tydzień, więc postanowiłam szybko zapisać się do ginekologa, by zdążyć przed 10 tygodniem. Większość lekarzy była jeszcze na urlopie, więc znalazłam mojego doktora M. Prowadził mnie przez całą ciążę, lecz drugi raz nie potraktowałabym całej sprawy tak lekkomyślnie i zmieniła lekarza przy pierwszych wątpliwościach.



Doktor M przez całą ciążę zrobił mi USG trzy razy, żadnego ze zrobionych zdjęć powiedział, że mi nie wyda. Nie mam pamiątki :(.
Zawsze spóźniał się do pracy około 30 minut.
Doktor wielokrotnie źle wypisywał mi skierowania, jak i kwitki urzędowe, przez co musiałam wracać i prosić go o poprawę, potrafił na mnie nakrzyczeć, bo zawracam mu głowę. Mylił zarówno dane osobowe, jak i zalecenia medyczne.
Doktor kłócił się z wynikami z laboratoriom, wysyłał mnie do specjalistów wmawiając kolejno toksoplazmozę, jak i cukrzycę, pomimo dobrych wyników testów. Gdy wracałam mówiąc mu, że jestem zdrowa stwierdzał, że on by się kłócił.
Gdy mówiłam mu o moich dolegliwościach, które mnie niepokoiły mówił, że to nie jego wina i niczego nie sprawdzał.
Powiedział mi, że nie powie jakiej płci jest dziecko, bo nie umie czytać tego z USG (starszy lekarz, około 30 lat w zawodzie).
W dniu planowanego terminu porodu, chcąc się mnie pozbyć wypisał mi skierowanie, mówiąc że już rodzę i wysłał do szpitala. Spędziłam tam niepotrzebnie tydzień, tłumacząc się z decyzji mojego lekarza przed całym personelem i patrząc na ich kpiące miny, gdy każdego dnia stwierdzali, że nic nawet nie wskazuje na to by poród miał się  zaczynać. Urodziłam w końcu dopiero po trzech kroplówkach.
Jedynym plusem tej sytuacji było to, że moje dziecko w końcu było prawidłowo monitorowane. Miałam okazję słuchać jej serduszka na ktg, o którym mój doktor w ogóle nie pomyślał.


Miałam bardzo wiele szczęścia, że moje dziecko urodziło się zdrowe. Nie wiedziałam, że lekarz może być tak niekompetentny i że powinnam się temu przeciwstawiać. Jeżeli wasz lekarz też zachowuje się dziwnie, bez wahania zmieńcie go na kogoś poleconego, to chwilka papierkowej roboty, a możecie dziecku uratować zdrowie lub nawet życie. 


Ten wpis niech będzie przestrogą, moją lekcją dla was :)

A jacy byli wasi lekarze?





Konkurs Canpol !



Właśnie dowiedziałam się o nowej akcji Canpol "Blogosfera". Co miesiąc rozdawane są próbki do testów oraz wybierani są blogerzy do prowadzenia konkursów. My jako "blogowe świeżaki" mamy małe szanse by się załapać, ale i tak warto spróbować ;) We wrześniu na blogerów czeka 390 butelek antykolkowych Easy Start "Owoce". Zapraszam i Was do wzięcia udziału:)


Zapisać można się tutaj:  http://canpolbabies.com/pl/blogosfera

wtorek, 2 września 2014

Ja- mama

Jestem mamą. Ciągle nie mogę w to uwierzyć, na dodatek to wielkie słowo MAMA. Jako człowiek z dużym dystansem do świata i innych jeszcze nie do końca potrafię siebie tak nazywać. Moja CÓRKA (kolejne wielkie słowo, zwłaszcza gdy mówię MOJA) nazywa się Maja, ma prawie cztery miesiące.


Maja urodziła się 11 maja 2014 roku. Ważyła 3200, a mierzyła 53 cm. Dostała 10 punktów. Jak do tej pory nauczyła się już trzymać samodzielnie główkę, bawić się rączkami, grzechotkami i gryzaczkami (choć wszystkie wyżej wymienione traktuje jak gryzaki), leżeć na brzuszku i unosić się na nim. Generalnie opanowała te podstawowe funkcje, ostatnio zaczęła się śmiać i dużo wykłócać swoim gaworzącym tonem. Do najświeższych osiągnięć należy łapanie stópek rączkami i przekręcanie się z brzuszka na plecki :)



Obie jesteśmy dość niepoukładane, nawet karmienie mamy niekonwencjonalne. Nie dogadałyśmy się w tej kwestii na czas i teraz Maja jest karmiona moim mlekiem, ale z butelki. Jest to niezwykle męczące i czasochłonne. Nie raz dręczą mnie wyrzuty sumienia, że za dużo czasu spędzam z laktatorem, a za mało z nią. Ale o minusach laktatorowania innym opowiem innym razem :P

Mieszkamy na wsi, dla dziecka niby zdrowo, ale to takie odludzie, że nawet nie mamy za bardzo gdzie spacerować. Spacery to też interesująca kwestia. Zostałam mamą w wieku 21 lat, niby już nie jest to 16, ale tak chyba jestem traktowana. Gdy pojawiam się gdzieś w okolicy z wózkiem od razu jestem zauważana i obserwowana sądnym wzrokiem ciekawskich sąsiadów.

Za miesiąc rozpoczynam studia, zaoczne. Jednak ciekawa jestem jak pogodzę rolę młodej, na dodatek świeżo upieczonej matki i studentki, do tego czas potrzebny na odciąganie mleka,wszystko to jest  na liście moich zmartwień, lecz rozwiązań będę szukać na bieżąco.

To nasz pierwszy wpis,chciałyśmy się krótko przedstawić. Następnym razem postaram się podsumować okres ciąży i porodu :)