wtorek, 2 grudnia 2014

Szpital: wielki powrót

W ostatnim wpisie napisałam, że już koniec ze szpitalem i to był błąd, powinnam była to wypluć, odpukać w niemalowane, odwołać w jakikolwiek sposób. Pierwszego grudnia wieczorem, zamiast spokojnie odpoczywać w domu, uczyć się do zaległych kolokwiów, ja siedziałam z Markiem na pogotowiu. Od dnia operacji, codziennie wieczorem, dostaje gorączki. I znów przyjęli go na oddział. Nie wiem, ile będzie tam leżał. Teraz spokorniałam, nie chce mi się już kłócić z nieuprzejmym personelem, schodzę im z drogi i czekam, aż wszystko wróci na właściwy tor.


Nowa ja :)
Dobrze dzieje się w sferze zawodowej, w zeszłym tygodniu, we wtorek (jeszcze przed nieszczęsnym wyrostkiem) miałam testy manualne do Sitechu, a dziś zadzwonili by zaprosić mnie na rozmowę kwalifikacyjną (etap II) w czwartek. Jestem zadowolona! Może w końcu będę mogła niezależnie operować własnym budżetem. Ale na razie nie chcę zapeszać, zobaczymy jak mi pójdzie oko w oko z pracodawcami ;)

Strach się bać, czy mówić o dziecku na rozmowie ;)


Maja rośnie. Wygląda cudownie. W sobotę mamy sesję zdjęciową, mam nadzieję, że Marek do tego czasu opuści szpital i będziemy mogli w tym wziąć udział we troje. Pozdrawiamy i w dalszym ciągu prosimy, nie zbliżajcie się do szpitali :)

Maja, w sukience na sesję, dokupiłam jej jeszcze super buty i cudowną opaskę :)


3 komentarze:

  1. Jedyne co mogę powiedzieć to - NIENAWIDZĘ SZPITALI. Przeleżałam w nich większość ciąży no i oczywiście zdarzyło mi się leżeć tam kilkukrotnie, z którąś z córek. Straszne przeżycie!! Zdrowia dla Marka i powodzenia na sesji w trójkę oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy i współczujemy ilości czasu spędzonego w szpitalu :(

      Usuń
  2. Zapraszam pod mój nowy adres www.muminpatchwork.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszamy do wyrażenia swojego zdania :)